Kiedy mamy dwadzieścia parę lat wydaje nam się, że starzenie musi być straszne. Myślimy, że wraz ze zmarszczkami i obwisłą skórą skończy się wszystko, co mogłyśmy zaofiarować światu i nic więcej nie będzie nas czekało. Kiedy jednak nadchodzi ten moment, nie przebiega on tak okropnie, jak nam się przedtem wydawało. Owszem, powłoka cielesna się zmienia, ale pewne aspekty naszego samopoczucia polepszają się w miarę upływu lat.
– Dociera do nas, że coraz rzadziej słyszymy mało wyszukane komplementy na ulicy od napalonych małolatów, czy robotników naprawiających rury. Przede wszystkim jednak zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy już głównym celem różnej maści zboczeńców. Ci zwykle preferują osoby bardzo młode, takie które łatwo zastraszyć. Kobiety w dojrzałym wieku raczej nie będą mdleć na widok ekshibicjonisty pokazującego swój sprzęt, tylko dostaną ataku śmiechu.
– Ludzie nie krytykują już naszych poglądów religijnych, czy politycznych (pod warunkiem, że ich drastycznie nie zmieniamy co jakiś czas). O ile w wieku lat dwudziestu słyszałyśmy, że nasze poglądy są dziecinne, czy że czas nam pokaże “jak wygląda prawdziwe życie”, to kolejne lata wytrącają przeciwnikom ten argument z ręki.
– W starszym wieku znamy już swoje możliwości intelektualne i fizyczne. Nie dajemy sobie wmówić, że jesteśmy głupie. Zwykle w tym wieku mamy spore doświadczenie w danej branży zawodowej, więc kogoś kto umniejsza nasze możliwości możemy zetrzeć w pył jednym zdaniem. Krytyka, jeśli się zdarza, irytuje nas co prawda, ale nie sprawia jak 20 lat temu, że całkowicie w siebie zwątpimy.
– Rozumiemy coraz bardziej upływ czasu. Większą uwagę przykładamy do opowieści starszych ludzi, które wcześniej przelatywały nam przez uszy. Coraz częściej staramy się zapisać czy uwiecznić historię rodziny i przyjaciół. Zaczynamy też oglądać stare fotografie.
– Dociera do nas w praktyce, że seks nie kończy się po 40-tce. Zaczynamy rozumieć, że ludzie czerpią radość z tej dziedziny życia, aż do późnego wieku. Jesteśmy coraz bardziej tolerancyjne na ułomności ciała u siebie i partnera. I dociera do nas, że za odkrycie Viagry należy się nagroda Nobla!
– Stajemy się “mistrzami ciętej riposty”. Coraz rzadziej zdarza się, że czyjś wredny komentarz czy zaczepka sprawiają, że głos zamiera nam w gardle. To, w połączeniu z mniejszym szacunkiem do konwenansów społecznych, czy autorytetów, sprawia że każdy kto traktuje nas ze złośliwością nie czuje się do końca bezpieczny. Przekonują się o tym nabzdyczone stare ciotki czy nadęci profesorowie na uczelni.
Przede wszystkim okazuje się jednak, wbrew naszym obawom, że nie stetryczałyśmy po przekroczeniu jakiegoś konkretnego wieku. W środku jesteśmy cały czas takie same. Jak to kiedyś opisał Terry Pratchett: “W każdym starym człowieku tkwi młody człowiek i zastanawia się, co się stało.”
Szczurzyca