Od wielu lat myślę, że na moim czole musi być wydrukowane niewidzialnymi literami „ofiara losu”. Litery te widzialne są tylko dla żuli, werbowników do sekt i zbieraczy datków na różne cele charytatywne. Tego typu osoby potrafią wypatrzyć mnie z kilometra, czy wybrać mnie jedną z całego tłumu ludzi. Przyciągam też inny rodzaj natrętów: Wielokrotnie na przystankach, na ławce w parku, czy w środkach komunikacji dosiadali się do mnie ludzie, którzy koniecznie chcieli się podzielić ze mną swoim monologiem na dowolny temat.
Kiedy byłam młodsza, wysłuchiwałam ich, modląc się, żeby jak najszybciej zostawili mnie w spokoju. Bo przecież zostałyśmy tak nauczone, by być grzeczne i pomocne dla świata. Przecież, co nam szkodzi wysłuchać starszą panią, która odnalazła Jezusa i chce się ze mną tym podzielić? Kiedy jednak przekroczyłam magiczną 30-stkę, dotarło do mnie, że mój czas należy tylko i wyłącznie do mnie i tylko ja decyduję, na co go przeznaczę. I jeżeli chcę spędzić 20 minut w drodze do domu, odpoczywając po pracy i gapiąc się przez szybę na mijany świat, to żaden natręt nie ma prawa mi tego odebrać.
Miałam okazję to przetestować kiedy raz wracałam po długim dniu do domu. Do autobusu wsiadł dziadek, który od razu po zobaczeniu mnie, dosiadł się i rozpoczął monolog o dzisiejszej cywilizacji. Powiedziałam wtedy po raz pierwszy w życiu: „Przepraszam, jestem zmęczona i nie mam ochoty rozmawiać”. Efekt był taki, że dziadek wydzierał się ze złością przez następne 20 minut. Teraz zbliżając się do 40-stki, mogę spokojnie powiedzieć, że w podobnej sytuacji nie wahałabym się grozić policją, czy przejść do argumentacji fizycznej.
Gdy stajemy się starsi, dociera też do nas, że nasz czas w tym życiu też jest ograniczony. Szybciej się męczymy, wolniej regenerujemy, zaś nasi najbliżsi, którzy są w podeszłym wieku… zaczynają powoli odchodzić. Zaczynamy rozumieć, że te pół godziny w autobusie, zabrane przez gadającego natręta, nie pozwoli nam odpocząć i będziemy musieli odpoczywać w czasie, który chcieliśmy spędzić z najbliższymi, bądź na innych ważnych dla nas rzeczach.
Wraz z wiekiem mamy także więcej doświadczeń i stajemy się też bardziej cyniczni. Często odmawiając komuś swojej uwagi mamy wyrzuty sumienia. Istnieje bowiem mit „samotnej osoby, której nie ma kto wysłuchać” i dlatego musi nagabywać obcych ludzi. Wiem teraz, że taka osoba najprawdopodobniej była zawsze toksyczna, nigdy nie troszczyła się o innych ludzi i nie nawiązała przyjaźni, a rodzina od niej uciekła w popłochu. Sam fakt, że nie przestaje nam truć i nie zważa na sygnały, które wskazują na nasz brak zainteresowania, czy zmęczenie, pokazuje że zawsze ignorowała granice i potrzeby innych ludzi.
Nie bójmy się więc spławiać nagabujących nas natrętów i ucinać wszelkie interakcje, które nas wyczerpują. To my decydujemy, na co przeznaczamy nasz czas.
Szczurzyca