Jechaliśmy przez oświetlone południowym słońcem centrum miasta.
Ruch był stosunkowo mały. Gdzie niegdzie tylko widać było nielicznych przechodniów, w tym mężczyzn ubranych w charakterystyczne krótkie spodenki i w szerokie kapelusze. Wszyscy byli mocno opaleni i poruszali się wolnym krokiem ludzi mających dużo czasu.
Uchyliłem okno, by przekonać się, że temperatura na zewnątrz wozu jest dużo mniejsza niż w środku, więc czym prędzej je przymknąłem.
Wyjechaliśmy z centrum przez piękne willowe dzielnice ciągnące się kilometrami. Tu ruch był jeszcze mniejszy, natomiast w ogródkach widać było dużo bawiących się dzieci. Szczególnie wiele było ich na kolorowych basenach koło domków.
Przymknąłem oczy i lekko zwracając głową w stronę prowadzącej wóz Vicky, zacząłem ją obserwować. Nie wiedziałem w jaki sposób przebić się przez mur oschłości, który wybudowała po wypiciu przeze mnie whisky w gabinecie lekarza.
W każdym razie, od tego czasu traktowała mnie jak marionetkę. Marionetka może sobie jednak pozwolić na wyskoki, ponad średnią.
Wyciągnąłem rękę i położyłem ją na atłasowej sukience, opinającej udo Vicky. Dziewczyna drgnęła i chłodną ręką wzięła dłoń odkładając ją w moim kierunku.
Przytrzymałem jej rękę w ten sposób, by znalazła się na moim udzie. Zerknęła na mnie, na co odpowiedziałem uśmiechem i nie rozczarowałem się. Dłoń pozostała tam gdzie była.
Widzę, że wracają ci siły – powiedziała. Czułem, jak nasze ręce lekko wilgotnieją, a równocześnie zastanawiałem się, czy ona czuje jaką tremę ma jej boyfriend i czy czuje drgania moich mięśni.
Nie mówiła już nic więcej. Wyjeżdżaliśmy z miasta, wśród niedużych krzaczastych zarośli i wypalonego słońcem buszu.
Po przejechaniu kilku kilometrów, kierując w dalszym ciągu jedną ręką, skręciła do parkingu ukrytego wśród zarośli. Silnik zgasł, a ja nagle znalazłem się w pozycji leżącej, gdyż fotele automatycznie rozchyliły się.
Prawie równocześnie zostałem przykryty ciepłym jędrnym ciałem Vicky, która wykorzystując przewagę zaskoczenia wpiła się we mnie ustami.
Nie można wymagać od faceta, by w takiej sytuacji pozostał obojętny. Szczególnie po kilku tygodniach bezruchu i bez widoku kobiet. Ręce same wiedzą co począć zamykając się na gorącym ciele kobiety i mężczyzna w tobie chce przejąć inicjatywę.
Vicky jednak należała do kobiet pozostających ciągle w ofensywie, bo nie przestając mnie całować, tak wprawnie jak pomagała mi się ubierać – teraz mnie rozbierała.
Ręce, które przecież należały do mnie też nie pozostawały w bezruchu, mimo, że zaskoczony nie podejrzewałem, że moja inicjatywa przybierze taki kształt.
Ona ciągle była o krok w przodzie w stosunku do mnie, aż zmieniła się w szalejącą kotkę, której twarz zakryta włosami pałała.
Oczy w zapamiętaniu rzucały od czasu do czasu dzikie spojrzenia, aż wreszcie oba nasze ciała wspięły się na szczyt i spadły z niego pozostając w leniwym półśnie, półjawie, wtulone jedno w drugie.
Czułem rękę Vicky na swojej piersi, zapach jej włosów, nie słyszałem natomiast by cokolwiek mówiła. Nie było to normalne. Przecież to ja nie mogłem mówić, a nie ona!
Po pewnym czasie podniosła się, i zapinając cienkie ciuszki powiedziała: Chyba już czas byśmy pojechali dalej.
Peso
* Powyższa opowieść jest fragmenten z maszynopisu o tytule „Syndykat”, znalezionego w szufladzie po śmierci mojego taty (majora, podróżnika, innowatora, trenera, wydawcy i opiekuńczego męża). Każdy z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę.
Wilczyca
