W wielkim świecie Sugar Daddies cz.1

Spoglądam na spis artykułów, które czekają aby je rozwinąć i wykończyć. Dzisiaj miała iść opowieść o sekstingu. Jednak natchniona najnowszym odkryciem, postanowiłam się nim od razu podzielić.

Wiedziona jakąś tajemną siłą wpisałam sobie w wujka Google “sugar daddy best website, mobile app” (cukrowy tatuś najlepsza strona, mobilna apka). Ku mojej uciesze wyskoczył jakiś dziwny ranking. Po zapoznaniu się z kilkoma recenzjami, wybrałam aplikację Seeking Arrangement.

Jeszcze kilka miesięcy temu taka myśl powodowałaby u mnie czyste obrzydzenie. Nigdy nie patrzyłam przychylnie na układ typu sponsor i jego dupencja. A w każdym dłuższym związku z mężczyzną walczyłam o równouprawnienie jak lwica.

Do momentu aż moja znajoma, z którą spotkałam się kilka tygodni temu w Warszawie, powiedziała mi: – Jak wybierzesz biednego, to chuja z tego będziesz mieć. Ale jak bogatego to przynajmniej się trochę ustawisz. A ja dodam z własnej autopsji (spłata długów byłego małżonka w kwocie 100.000pln): – I nie będziesz tzw. dojną krową.

Z tym chujem… to też niestety różnie bywa. A siedząc najpierw na Tinderze, a potem na Badoo (portal randkowy) i ze stoickim spokojem czytając wszystkie przychodzące wiadomości, doszłam do wniosku, że świat stanął na głowie! W zasadzie wszyscy mężczyźni dążyli tylko do jednego. Szybkiego bzykanka niczym w przeminęło z wiatrem. Najlepiej wpadając do ciebie w przerwie na obiad. Nie wysyłając już później nawet zdawkowego SMS-a: – Czy wszystko u ciebie okay?

Po kolejnym czacie, gdzie mega przystojny koleś wysłał mi zdjęcia imponująco wielkiego penisa, z najazdem od góry, portretowym i profilu… yyyy… zrozumiałam że rzeczywiście żyjemy w czasach sekstingu. Gdzie seks jest na wyciągnięcie ręki, zaś my kobiety jesteśmy charytatywnymi prostytutkami. Bo jak głupie pizdy nie bierzemy za to żadnej opłaty.

A zatem wchodzę w Google Play na moim Hujaweju i ściągam mistyczną aplikację. Jeszcze chwila i wyłania się formularz… Należy podać nick (nie używaj prawdziwego imienia), miejscowość, datę urodzenia, wzrost, rozmiar, wrzucić kilka najlepszych zdjęć, a nawet przemycić info o twojej etniczności.  

Następnie idzie poziom edukacji (myślałam że dupencjom iloraz inteligencji nie jest potrzebny), czy jesteś w związku?! a jeśli tak to czy otwartym czy jesteś mężatką szukającą przygód.

Po tym wszystkim należy jasno określić czego się szuka. A szukać można według rozwijanej listy: aktywnego życia, emocjonalnej więzi, markowych ubrań, luksusowego życia, dobrej wyżerki, przyjaźni z korzyściami, inwestora, przyjemnego życia (cokolwiek to oznacza), nastawionych na małżeństwo (czyli coś w rodzaju Donald i Melania?), mentora, wypasionych wakacji, pomocy z czynszem czy dzieckiem dla samotnej matki, romansu, wyjścia na prestiżowe eventy, a także wsparcia w edukacji.

Jak widać opcji jest wiele, do wyboru do koloru. Pozostaje jeszcze sprzedać się w sekcji O Mnie i możemy przejść do wyszukiwania naszych tatuśków. Już pierwsze wyszukiwanie przyprawia mnie o gęsią skórkę. Bowiem panowie, którzy się wyłaniają to głównie jakieś stare perwy (mina z jaką pozują na tle nieciekawego saloniku, mówi wszystko!). Po nich wyłaniają się jacyś Hindusi i Nigeryjczycy. No tak! Zapewne oni wszyscy mają mnóstwo hajsu. Żebyś tylko laleczko nie znalazła się w opałach, padając ofiarą scamu.

Ruszam palcem cały czas w lewo jak w jakimś transie. Wszyscy idą do jednego worka z napisem ODRZUCONY. Nagle! Widzę… Jest! Ciacho. Jest i koleś w garniturze. Jest ich coraz więcej. Zaczynam się jarać jak szczur na otwarcie kanału. Zalajkowałam odruchowo wszystkich dwudziestu.

Za chwilę jednak przychodzi mi do głowy… O ty głupia! Przecież to jest scam albo kolejni żonaci, chętni jedynie na darmowe i szybkie ruchanko. Kiedy mam się już poddać, nagle wyłania się w którejś z zakładek możliwość wejścia w profil każdego delikwenta.

I oto widzę. Prawdziwych biznesmenów. Wiem, że nimi są, bo sposób w jaki opisują wszystko jest bezpośredni, władczy, a równocześnie dziwnie uwodzący. Konkretnie mówią czego oczekują i co dadzą w zamian. Nie mają osiemdziesięciu lat, ale trzydzieści do pięćdziesięciu. Większość pozuje stojąc na swoich jachtach, czy prowadząc Ferrari, czy jedząc w jakiejś obrzydliwe bogatej restauracji, gdzie wszystko jest pod linijkę.

Gapię się na to jak zahipnotyzowana. Oto mam kolekcję Greyów. Jeden nawet pisze, że jest jak Grey. Wszystko o czym pisze jest nasycone pasją, a równocześnie owiane tajemnicą. Niczym wąż, który skrada się do swojej ofiary. Jak w znanym bestsellerze Węże w Garniturach (Snakes in Suits). Psychopaci rządzą.

Witamy w wielkim świecie Sugar Daddies 2018!

Wilczyca

Dodaj komentarz