Zwykle wydaje się nam, że najpiękniejsze historie miłosne występują tylko na kartach książek, lub w filmach. Tymczasem wystarczy zapytać starszych ludzi wokoło nas. Skrywają oni czasami zupełnie niezwykłe historie…
Jedną z bardziej niezwykłych opowieści, podzielił się ze mną starszy pan, z którym wracałam często z pracy autobusem. Zwykle nasze rozmowy dotyczyły pogody i innych neutralnych tematów. Tym razem historia, którą opowiedział, zaczęła się na innym kontynencie.
Alan dwadzieścia lat przed naszą rozmową, pracował jako urzędnik w Botswanie. Chociaż z urodzenia był Anglikiem, kochał ten afrykański kraj, jego ludzi, a także przyrodę. Pewnego wieczoru, zatrzymał się na stacji benzynowej. Po zatankowaniu samochodu poszedł zapłacić za benzynę. Po powrocie do auta, ku swemu zdumieniu zobaczył, że ktoś w nim siedzi. Była to młoda, czarnoskóra, dwudziestoparoletnia na oko dziewczyna. Widząc jego zdziwienie, ze śmiechem stwierdziła, że i tak pewnie jedzie do pobliskiego miasta, więc równie dobrze może ją podwieźć.
Jechali jakiś czas i rozmawiali. Od razu znaleźli wspólny język. Jednak on był ostrożny. Dobiegał pięćdziesiątki i był już po dwóch rozwodach. Dojechali do miasta i dziewczyna zdołała wprosić się do jego mieszkania. Obejrzała jego kawalerskie gniazdko, otworzyła lodówkę i nagle poprosiła go o pieniądze. A więc o to tylko chodziło – pomyślał Alan. Dał jej trochę pieniędzy, żeby się odczepiła. Dziewczyna wzięła banknoty i wyszła z mieszkania.
Po paru godzinach ktoś zapukał do drzwi. Na progu stała ona, a w rękach trzymała siaty z zakupami. Okazało się, że z pieniędzy otrzymanych od Alana, nie wydała nic na siebie. Zakupiła jedzenie i rzeczy potrzebne do domu. Wręczyła mu pełne siaty i powiedziała: nie mogłam pozwolić, byś tak żył! Bez dobrego jedzenia i w tak obskurnej norze. I z nim została.
Różniło ich wszystko: narodowość, kolor skóry, wiek, wykształcenie. Łączyła ich miłość, podobne spojrzenie na świat i zaangażowanie w życie lokalnej wspólnoty religijnej. Alan wspominał, że były to bardzo szczęśliwe lata. Ludzie na około przepowiadali im, że szybko się rozstaną, ale oni trwali razem i świat się do tego przyzwyczaił.
Kilkanaście lat po ich spotkaniu, doszło w Botswanie do jakichś zawirowań politycznych i Alan z żoną, musieli przeprowadzić się do Wielkiej Brytanii. Jego żona szybko znalazła pracę i przyjaciół. Była przez nich lubiana, ze względu na swój pogodny charakter i zaraźliwy śmiech. Oboje myśleli, że razem się zestarzeją. Jednak los chciał inaczej…
Któregoś popołudnia, na polnej drodze, miał miejsce autobusowy wypadek. Wielu ludzi zostało rannych. W tym żona Alana, która doznała poważnych urazów wewnętrznych. Będąc jeszcze przytomna, poprosiła kobietę (która trzymała ją za rękę) by przekazała Alanowi – że go kocha i będzie na niego czekała. Zmarła przed przyjazdem karetki.
Tego dnia, kiedy Alan opowiedział mi tą niesamowitą historię, miała miejsce pierwsza rocznica jej śmierci. Jako człowiek głęboko religijny, powiedział, że nie jest zły na Boga, że zabrał jego żonę. I ma nadzieję spotkać się z nią, kiedy nadejdzie jego czas. Był spokojny, zaś ja miałam łzy w oczach.
Słuchajmy więc starszych ludzi wokół nas. Ich historie będą znacznie lepsze od tych, które możemy obejrzeć w kinie. Będą przede wszystkim… prawdziwe.
Szczurzyca